Recenzja Sezonu 1

Arcane (2021)
Bartosz Wesołowski
Pascal Charrue

Opowieść o dwóch miastach

Zapewne zapaleni miłośnicy "League of Legends" znajdą tutaj znajome postacie, rozwiązania i pomysły, będą też od pierwszych sekund serialu lepiej zaznajomieni z tym, co się tu dzieje i dziać
Opowieść o dwóch miastach
źródło: Materiały prasowe
Oj, chyba wychodzą ze mnie przeżyte lata, skoro już w tytule sięgam po Dickensa, ale na to, co mózg podpowie podczas seansu, nierzadko mamy mikry wpływ. Różnorakie skojarzenia pozwalające na późniejsze analizy i przyjrzenie się istniejącym (lub nie) kontekstom, płyną bowiem ze znajomych źródeł, a bogaty świat "League of Legends" znam jedynie z biernej obserwacji.

Dlatego już pierwszy odcinek odesłał mnie nie do globalnego fenomenu, jakim od przeszło dekady jest rzeczona gra, ale do dzieł angielskiego powieściopisarza, który omawiał między innymi żywoty najmłodszych, zwykle skazanych na matnię galopujących przemian dziejowych. Nieprzypadkowo jednak, bo przecież osierocone i zostawione na pastwę losu dzieci, Vi i Powder, wzięte pod skrzydła krzepkiego karczmarza Vandera (bez obawy, to żadna kalka Fagina, przeciwnie) zmuszone są parać się złodziejstwem.



Lecz nie jest to wynikiem ich prowieniencji, ale okoliczności, bo wychowują się w Zaunie, swoistym "mieście pod miastem", podbrzuszu bogatego Piltover, leżącego nad dachami tej wylęgarni bandytyzmu i demoralizacji. Nie myślę tu na skróty. "Arcane" faktycznie trzyma się swojej klasyfikacji wiekowej ("od lat szesnastu") i cały tutejszy setting, język, charaktery postaci oraz problematyka serialu są na tyle poważne, na ile mogą być, żeby pozostać przystępnymi dla szerokiego grona. Próg wejścia jest tutaj niski nie z uwagi na różnego rodzaju uproszczenia, lecz ze względu na brak konieczności zapoznania się z grą, która posłużyła twórcom tej animacji za koncepcyjny fundament.

Zapewne zapaleni miłośnicy "League of Legends" znajdą tutaj znajome postacie, rozwiązania i pomysły, będą też od pierwszych sekund serialu lepiej zaznajomieni z tym, co się tu dzieje i dziać będzie. ale scenariusz napisano z troską o tych, którzy może nigdy nawet nie słyszeli o rzeczonej grze i może nie mają ochoty o niej usłyszeć. Słowem, nie jest to tytuł czołobitnie podchodzący do swojego pierwowzoru, ale rzecz całkowicie osobna i niewymagająca znajomości choćby jednej postaci z popularnego "LoLa". Konflikty są tu uniwersalne i umyślnie rozpisane zgodnie z zasadą dualizmu: mamy dwa kontrastowe miasta, dwie siostry, które czeka rozdzielenie, fizyczne i ideologiczne, dwóch dawnych towarzyszy, teraz stających przeciwko sobie, oraz dwie istniejące obok siebie potęgi, magię i technikę, które są sobie bliższe, niż się wydaje.



Choć centralnymi bohaterkami są tutaj Vi oraz Powder, przechodząca głęboką przemianę w wyniku przeżytej traumy i przechrzczona na Jinx, cała galeria postaci "Arcane" jest szalenie bogata, a z każdym odcinkiem fabuła gęstnieje, zwłaszcza po czasowym przeskoku, jaki dokonuje się między pierwszym a drugim aktem (serial na potrzeby pierwotnej emisji podzielono na trzy części po trzy odcinki). Do tej "siostrzanej sagi" szybko dochodzą i inne rozwijające się równolegle wydarzenia, z których najważniejsze to bulgoczący bunt prowadzący do wojny między sąsiadującymi ze sobą miastami oraz badania naukowe mistrza i ucznia nad potencjałem magii, tym leczniczym, jak i tym zabójczym. Tematem "Arcane" staje się przy tym nie ślepa krytyka samej dzierżonej przez kogoś potęgi, ale sposób jej wykorzystania.

Brak służalczości względem materiału źródłowego sprawia, że serial Netflixa nie zalatuje folderem reklamowym i rzadko ścina się tu zakręty. Aż żal, że nigdy nie przesiedziałem chociaż tych kilkudziesięciu godzin przy "League of Legends", aby móc docenić tę opowieść bardziej, ale - na tyle, na ile się orientuję - fabuła i tak nigdy nie była mocną stroną gry. Lecz i bez tego "Arcane" to całkowicie niezależne i samodzielne dzieło, a do tego okład z miodu na oczy, bo tak starannie i przemyślnie wykonanej animacji dawno już nie oglądałem. Wygenerowany na komputerze trójwymiar łączy się tutaj z ręcznie malowanymi elementami, a efekt końcowy słusznie doczekał się pochwał zarówno od krytyki, jak i publiczności.



Statystyka nie kłamie i Netflix już zdążył porachować, że "Arcane" to kolejny hit. Słusznie się stało. Zresztą ostatni, dramatyczny akt oświadcza głośno i stanowczo, że to jeszcze nie koniec. Powiedziałbym, że to nie fair zostawiać nas z takim finałem. Cóż poradzić, seriale rzadko obchodzą się z nami delikatnie. "Arcane" nie jest wyjątkiem.
1 10
Moja ocena serialu:
8
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones